Zauważyłam. Zauważyłam jak zmienia się atmosfera w tramwaju, gdy ten staje w korku i robi się zupełnie cicho. Szczególnie o poranku. Gdy ludzkie umysły jeszcze chwytają się ostatkiem sił snów, które zostały na poduszce. Cisza przemieszcza się między ludźmi i ukazuje ich
sekrety. W tej ciszy można usłyszeć bezsenne noce. Można usłyszeć sny piękne jak i koszmary. Można usłyszeć kto się rozwodzi, a kto za tydzień bierze ślub. Komu zmarł ktoś bliski, a kto kogoś zabił. Jest dostatecznie cicho aby rozróżnić kto pił czarną kawę. Tą wypitą z mlekiem i cukrem też da się rozróżnić. Słyszalna jest herbata a nawet whisky poranne.
Śniadanie i jego brak. Z wyboru i z jego braku. Można rozpoznać kto dostał podwyżkę, a kto został zwolniony dyscyplinarnie. Ta cisza jest w stanie ukazać ludzi walczących z nowotworem, depresją, lękami społecznymi. Ukazuje nieśmiałość i rozwiązłość. I tej ciszy wszyscy się boją. Chcą ją zagłuszyć, ale nikt nie ma odwagi. Jakby odgłos był grzechem. Jakby reszta pasażerów miała stać się oskarżycielami, sędziami. Szukają obrońcy. I jest w tym wszystkim jeden ratunek dla wszystkich. Dziecko. Gdy z jego ust wydobywa się lawina pytań,
na które jak się okazuje, nikt nie zna odpowiedzi. Ale ten mały człowiek jest jak hamulec bezpieczeństwa, chociaż wszyscy czujemy prawdziwą ulgę gdy tramwaj rusza i pisk jego kół po szynach, zagłusza ciszę, obnażającą nas wszystkich.