Zadając sobie nierzadko pytanie w wielu aspektach życia: co bym zmieniła w… zawsze na końcu dochodzi się do wniosku, że pomimo wielu rozsądnych i logicznych (z mojego punktu widzenia) rozważań, na snuciu hipotez i układaniu planu wdrożenia pomysłów w życie – na myślach i marzeniach się kończy. Z prostego faktu, iż nie mam wystarczającej władzy, aby w jakikolwiek sposób zadziałać na wybranym polu. Spróbuję jednak w poniższym pisemnym wywodzie przeanalizować sytuację z perspektywy ESP oraz zmian, których bym dokonała, mając taką możliwość.

Zagłębiając się w temat ESP i wszystkiego co z nim związane, natknęłam się na zwrot jakim jest interesariusz, czyli pojedyncza osoba lub grupa działająca w ściśle określonej organizacji. Czytając dalej, można było dowiedzieć się, że grupy interesariuszy dzieli się na wewnętrznych oraz zewnętrznych. I właśnie w tej drugiej kategorii odnalazłam podmiot, który można powiedzieć, ma największą władzę między innymi w zakresie ekonomii sektora publicznego – władze państwowe.

Pozostali interesariusze to między innymi pracownicy czy udziałowcy, należący do grupy wewnętrznej oraz klienci, dostawcy i organizacje pozarządowe – grupa zewnętrzna. Każda z nich ma swój udział w tworzeniu ESP i jest jego nieodłącznym elementem. Chcąc jednak jak najpełniej odpowiedzieć na zadany temat, postanowiłam wcielić się w rolę tej najwyższe władzy – państwowej. Zadając sobie pytanie: czym kieruje się władza i jaki jest jej cel w ekonomii sektora publicznego, najbardziej ogólnym a zarazem dokładnym stwierdzeniem jest, że cel ten to zaspokojenie potrzeb społecznych. Zarówno całej populacji jaki i indywidulanych jednostek. A więc zastanawiając się nad odpowiedzią do zadanego tematu i chcąc skupić się na wybranym zagadnieniu, które dotyczy wszystkich i jest czymś co według mnie potrzebuje zmian, aby służyć w jak najlepszej wierze, przyszła mi na myśl aktualna sytuacja całego państwa, które zmaga się z pandemią, a sektorem, który najbardziej to odczuwa, jest opieka zdrowotna, a konkretniej mówiąc szpitale, które to od wielu miesięcy stoją na straży zdrowia i życia pacjentów.

Przepełnione sale a niekiedy i korytarze, zamykanie oddziałów takich jak onkologia, pediatria czy nawet położnictwo – to wszystko dało wyraźny obraz jak bardzo sektor zdrowotny jest obciążony wydarzeniami ostatnich miesięcy. A przecież zdrowie jest najważniejsze…

I tu pojawia się mój sprzeciw i zarazem poparcie dla zmian, ściśle obejmujących kryteria finansowe.

Początek lutego 2020, debata w sprawie prawie 2 mld zł. Komu przyznać taką kwotę? Kandydaci starający się o to dofinansowanie to odziały onkologiczne oraz TVP. Wydaje się, że wybór jest oczywisty…a jednak nie. Każdy ma swoje zdanie, swoje uzasadnienie w różnych kwestiach i powinno się to uszanować. Ale kiedy świat staje w obliczu – można powiedzieć dosadnie – tragedii wielu ludzi, kiedy każdy dzień przynosi co raz to większe liczby chorych i zmarłych…to przyznanie pieniędzy telewizji, która (przepraszam, że tak to ujmę) jedyne co robi to nagłaśnia problem, ale nie stoi na straży ochrony ludzi wiezionych karetkami na kolejne zapełnione odziały – jest dla mnie porażką władz tego państwa. I tak, właśnie to bym zmieniła, priorytety.

Aktualnie bardzo wyraźnie widać, w jak dużym stopniu, czas pandemii odbił się na osobach chorych onkologicznie. Zamknięte odziały, brak funduszy i nagły wzrost ludzi z zaawansowanym nowotworem. Czy potrzeba do tego komentarza?

Planowany „Polski Ład”, który ma utwierdzić wszystkich, że większy zakres świadczeń w żaden sposób nie odbije się na kosztach jest tylko wzniosłymi słowami wypowiadanymi na mównicy przez rządzących. A jedyne podawane kryterium w tej sprawie to zwiększenie wydatków publicznych. Gdzie w tym „prognozy” dotyczące kolejek do lekarza? Długość życia? Przeżywalność po wykryciu nowotworu? Kolejne dodatkowe zera na kontach budżetu publicznego nie mają znaczenia, kiedy nie są umiejętnie i w odpowiednim momencie wykorzystywane. Bo za pieniądze można kupić wszystko, ale nie zdrowie. Można zapobiec chorobie, wdrożyć dodatkowe, lepsze i skuteczniejsze (co niestety wiąże się z kosztami) leczenie. Czy chociażby – tu kolejna kwestia związana z finansami i sektorem medycznym, która jest do zmiany – lepiej opłacać lekarzy, którzy się wykształcili w Polsce. Aby zaraz po studiach nie uciekali za granicę.

Analizując dalej wybrany temat ESP w kategorii zdrowia, gdyby ode mnie zależało i miałabym moc sprawczą, to jedną ze zmian, które zarówno miałyby szanse uratować znacznie więcej ludzi jak i zmniejszyć koszty późniejszego leczenia, byłoby dofinansowanie do programów diagnostycznych. Analizując raporty medyczne, można zauważyć, że Polska jest jednym z krajów obok chociażby Chile, gdzie nie ma żadnej poprawy wskaźnika przeżywalności osób chorych na nowotwory. Jak już było wstępnie poruszone, długie kolejki do specjalistów a później długi czas oczekiwania na badania zupełnie nie współgra z dodatkowymi wydatkami na omawiany sektor publiczny. Dodatkowo należałoby rozszerzyć finanse na skierowania na bardziej szczegółowe badania. Z tym jest bardzo duży problem. Placówki medyczne jak chociażby przychodnie, mają ograniczone zasoby i możliwości wystawiania takich skierować, co za tym idzie, wielu pacjentów nie jest informowana o konieczności wykonania takich badań, a jeśli już, to muszą to zrobić prywatnie.

Podsumowując zaprezentowany temat zdrowia oraz poniekąd życia w ujęciu sektora publicznego i ponoszonych kosztów w tym obszarze, uważam jest wiele do zmienienia. Przede wszystkim należałoby uwzględnić priorytety i ludzi, którzy tworzą ten sektor. Sytuacja z lutego 2020, jest dla mnie kuriozalna i czytając komentarze ludzi, nietrudno zauważyć, że społeczeństwo również jest zażenowane i uważa takie zachowanie rządzących za – delikatnie ujmując – mało logiczne. A przecież obywatele są najważniejsi…

Skoro podany temat ma dotyczyć zmian w obszarze ESP to kolejnym z interesariuszy jako grupa, która ma również duży odzew w społeczeństwie są właśnie media, należące tak jak władze państwowe do zespołu zewnętrznego. Spójrzmy teraz na tą kategorię nieco życzliwiej (zapominając na chwilę o nieprzychylnej opinii na jej temat z poprzedniej części). Media są i zawsze będą najbardziej obszernym i docierającym do każdego miejsca na ziemi, źródłem informacji.

Tematem, który od jakiegoś czasu jest dość mocno eksponowany i nagłaśniany przez media jest ochrona środowiska i naszej planety. I to popieram. Jestem za. Nadal jako władza państwowa – umownie przyjęta na rzecz tego eseju – jak najbardziej wsparłabym, aby ten temat był nagłaśniany i przez to szerzona była wiedza na temat tego jak możemy uchronić siebie i naszą planetę przez zagładą. Jest jednak pewne „ale”, które stanowi mój sprzeciw i według mojej opinii jest do zmian.

Każdy spot reklamowy, wywiad i opinia na temat środowiska jest udzielany przez znane wszystkim twarze z seriali oraz filmów. Za każdym razem, gdy widzę daną reklamę, w której aktor lub prezenterka telewizyjna zachęca nas do dbania o środowisko na wszelkie możliwe sposoby – od sprzątania śmieci po przemieszczanie się po mieście tramwajem lub rowerem, pojawia się u mnie pewne stwierdzenie do danej osoby: Pokaż mi swój samochód. Pokaż mi kilka swoich samochodów, które za pewne nie są eco-hybrid, niskoemisyjne lub elektryczne. Hipokryzja to dobre określenie tej sytuacji.

Nie twierdzę, że takie spoty zachęcające są bezużyteczne i powinny zostać ściągnięte z anteny. Nie. Ale za zmianę na plus zarówno dla społeczeństwa jak i dla kosztów ponoszonych na „znane twarze”, byłoby namówienie do tego typu spotów osoby, które rzeczywiście mają za cel ochronę środowiska.

Nakład finansowy z budżetu sektora publicznego na kampanie dotyczące środowiska, prowadzone przez osoby – kolokwialnie mówiąc – znające się na rzeczy, dałoby moim zdaniem znacznie lepsze efekty niż płacenie sporych sum osobom, które w tej kwestii mogą jedynie powiedzieć to co scenarzysta napisał na kartce.

Fascynującym zjawiskiem jest dla mnie również to, że wszyscy dobrze wiemy jak ważna jest segregacja śmieci, że korzystanie z prysznica jest lepsze niż z wanny itp., itd.…więc dlaczego problem się pogłębia? Potwierdzamy słowa znanych ludzi z telewizji, ale kiedy na ulicy pojawią się ekoaktywiści, którzy próbują coś nam przekazać, pokazać skalę problemu – nagle jest bunt, wzywanie policji i wszelka możliwa walka z ekosprzymierzeńcami. Gdzie więc jest sens i logika? Dlaczego wydawanie ogromnych kwot na celebrytów, którzy po emisji spotu o ochronie środowiska, odjeżdżają samochodem zanieczyszczającym powietrze jest w porządku? A jednocześnie normalne staje się nakładanie kar pieniężnych na ludzi starających się coś zmienić? Zainwestujmy w ludzi mających wiedzę i doświadczenie. Zainwestujmy w szkolenia, które mogliby chociaż poprowadzić tacy ekolodzy, którzy stają się niestety tymi nielubianymi przez społeczeństwo aktywistami, gdyż nie widzą już innego wyjścia. Szerzenie wiedzy poprzez odpowiednie wykorzystanie środków finansowych, przyniesie znacznie więcej korzyści niż wpompowywanie ogromnych kwot w kilkuminutowe reklamy, nie przynoszące żadnego odzewu.

Według mnie ta kwestia jest do zmiany. Skoro mamy możliwości oraz fundusze na to, aby nakłonić społeczeństwo do dbania o planetę, to dlaczego nie połączyć tego w jeden, logiczny, odpowiednio sfinansowany i przedstawiony przez osoby kompetentne plan działania? Niestety dla mnie tego typu kampanie nie mają już większego znaczenia, gdyż za tym wszystkim kryją się tylko ponoszone koszty i zerowe chęci do zmiany czegokolwiek.

Temat ESP i między innymi interesariuszy, którzy go tworzą można by rozwinąć na wielostronicowe opracowania, ale nie na tym mi zależało. Uznałam, że połączenie władzy państwowej, która (podobno może najwięcej) i mediów, które w pewnym stopniu stały się nieodzowną częścią świata, to dwa sektory, które umiejętnie wykorzystujące siebie nawzajem, mają bardzo duży potencjał do zmian.

Ekonomia sektora publicznego…skoro ekonomia to pieniądze a jak wiadomo pieniądz rządzi światem. I nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy umieli w rozsądny sposób nimi zarządzać i efektywnie wykorzystywać ich potencjał. Uważam, że jest wiele do zmiany ale raczej w najbliższym czasie to nie nastąpi. Być może, gdyby rządzący rzeczywiście skupili się na społeczeństwie i jego potrzebach coś by drgnęło i świat choć trochę zmienił się na lepsze. Uważam, że nawet gdyby zgromadzić wszystkie pieniądze świata to jeżeli nie będzie się działać w sposób prewencyjny – odnoszę się tutaj zarówno do sektora ochrony zdrowia jak i do dbania o środowisko – to w pewnym momencie będzie za późno na ratowanie czegokolwiek. Zmiany wprowadza się systematycznie a ich skutki są widoczne dopiero po jakimś czasie. I może się wydawać z początku, że skoro nie widać od razu rezultatów to nie warto próbować. Czy nie warto zainwestować w służbę zdrowia? Czy nie warto zainwestować w sprzęt medyczny? Czy nie warto zainwestować w ludzi, którzy pokażą jak źle się dzieje z naszą planetą i jak ważne jest abyśmy zaczęli powoli, ale systematycznie działać dla naszego wspólnego dobra? To pytanie powinien zadać sobie każdy, komu chociaż trochę zależy na przyszłości świata i ludzi którzy go tworzą.