Potop myśli w głowie. I ta jedna najbardziej dręcząca, która burzy równowagę duszy. Co by było, gdyby… nie ma dobrego zakończenia. Każde kolejne bardziej absurdalne od poprzedniego. Dobija i kaleczy. I nie ma możliwości zmiany. Przeszłości nie da się wyciągnąć na wierzch i uplastycznić na nowo. Można tylko się nią dręczyć…chociaż nie ma się na to ochoty. Kto by miał? Masochizm nie jest już w modzie. Teraz tylko carpe diem! A jednak pod skórą czuć mrowienie minionych dni i nocy. Na włosach wciąż zapach tamtych chwil. A pod powiekami obrazy, których nie da się zapomnieć. Są tylko lekko zniekształcone przez czas. Czasem tylko idealizowane przez to, co nie nadejdzie. Jak iść w przyszłość, gdy teraźniejszość to tylko sekundy? Jak iść, gdy przeszłość nie została zrealizowana według planu? Cofnąć się i ułożyć plan na nowo. Zmienić bieg zdarzeń, doprowadzić do odmiennych uczuć w teraźniejszości. Nie ma możliwości. Nadzieja jedynie płonna, że przyszłość ma ukryte jakieś strzępy niedopowiedzianej przeszłości i uda nam się stworzyć chociaż kawałek tego, co dawniej nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.
Co by było…
- Autor wpisu Autor: Mio
- Data wpisu
- Kategorie W: Blog
- Brak komentarzy do Co by było…